Na miejsce dolecieliśmy około północy. Z lotniska mieliśmy niecałe 5 km do centrum, ale w naszym wydaniu mogło to być nawet 10 km krążenia po mieście zanim dotarliśmy do celu. Jak na wrześniową noc pogoda była wręcz idealna do spacerów. Odpowiedź na pytanie o cel w Pizie jest prosta: WIEŻA. Długo ukrywała się przed nami za inną czarującą architekturą aby niespodziewanie zaskoczyć nas na końcu jednej z ulic.
Przez całą noc chodzenia zdążyliśmy poznać miasto. W końcu zmęczenie wygrało i położyło na chwilę do snu pod Santa Maria della Spina. Szybko jednak znalazł nas poranny chłód ciągnący od Arno, hałas otwierających się pierwszych okiennic i szum skuterów. Ruszyliśmy dalej. Nie obyło się bez kawy (choć nie pijam) i ciastka w uroczej małej kawiarence w której nikogo nie gonił czas. Zanim wyruszyliśmy w dalszą podróż znaleźliśmy czas na opalanie pod wieżą i zwiedzenia miasta w dzień, aż w końcu przyszedł czas na pociąg do La Spezii...
Tuttomondo - Keith Allen Haring
Santa Maria della Spina
mam ochotę rzucić wszystko, albo spakować paczkę gliny do plecaka i ruszyć w podróż. Zwłaszcza w jedno miejsce, z którego nie ma tu (jeszcze?) zdjęć : )
OdpowiedzUsuń